wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 5



-Haha. Bardzo śmieszne, a teraz sio. - Hermiona była już zdenerwowana.
-Miona przykro mi, ale niech z nami pójdą, bo inaczej nie zdąrzymy.
-Ohh. Dobrze. Chodźcie tylko szybko.
Cała czwórka wyszła ze sklepu i poszli do pierwszej lepszej uliczki. Teraz została kwestia teleportowania się... .
-Ja go nie dotknę. - powiedziała Ginny, której wypadło trzymanie Blaise'a.
-Wiewiórko. Zmknij na tą chwilę oczy i znikajmy. Słyszę Greengrass. - Zabini złapał Ginny.
Po chwili wszyscy byli w mugolskiej części Londynu. Wyszli z opuszczonego zaułka i poszli w stronę małego sklepu. Kiedy weszli do środka dziewczyny od razu poszły na dział z zapachowymi świeczkami.
-To Ślizgoni. Pewnie coś knują, żeby nas ośmieszyć. -po słowach Hermiony ich dobre humory się trochę pogorszyły. Zaczęły szukać potrzebnych rzeczy.
-Miona ma świeczki. Lawendowa i fiołkowa dla mnie a dla ciebie ...
-wanilia i świeczka o zapachu książek - dokończyły razem śmiejąc się.
-Ginny jak myślisz dlaczego Zabini i Malfoy chcieli iść z nami?
-Nie wiem, a o co chodzi?
-Ja przecież jestem szlamą. Oni nie akceptują takich jak ja. Zresztą te sześć upokarzanie mnie z ich strony o czymś świadczy. -oczy dziewczyny zaszkliły się.
-E, Herm już spokojnie. Chodź po reszte rzeczy i zaraz będziemy w domu.
Nagle zza zaktętu wyszli Ślizgoni. Niestety albo stety słyszeli rozmowe nastolatek.
-Hermiona. My chcieliśmy cię przeprosić za te wszystkie upokorzenia z naszej strony. Ciebie Ginny również-powiedział Draco. Dziewczyny stały osłupiałe. Dopiero po chwili odezwała się Ginny.
-Co ty zrobiłeś z Malfoy'em? On nie mówi do nas po imieniu, on nie przeprasza, a najważniejsze on z nami normalnie nie rozmawia.
-Ginny spokojnie. Wiem, że to raczej ja powinnam wybuchnąć, ale dzisiaj mam lepszy dzień i nie chce go zepsuc. A, więc dobrze przyjmujemy wasze, mam nadzieję, szczere przeprosiny, prawda Ginevro?
-Tak - burknęła rudowłosa nastolatka.
-Ale jeśli to podstęp to pożałujecie.- dokończyła Hermiona.
-Uff dzięki Hermiono. I obiecuję ci, że to nie jest żaden kawał. - powiedział Blaise.
Dziewczyny z pomocą chłopców wybrały różne rzeczy i podeszli do kasy.
-Dzień dobry - powiedziała Hermiona do sklepowej.
-Kogo me oczyma widzą! Hermionka! Chodx tutaj do mnie muszę cię uścinąś - zawołałą kobieta, którą rozmiarem śmiało można porównać do Hagrida. - Do której szkoły chodzisz? Jak ci się układa z Ben'em?
Dziewczyna gdy tylko usłyszała to imię odrazu posmutniała.
-Także się cieszę, że panią widzę. Chodzę do college'u za miastem. A Ben wyjechał, ale ogólnie to w miare dobrze.
Dziewczyna kupiła rzeczy w wyszli ze sklepu.
-Możemy wejść na chiwlkę do moich rodziców?
-Ok.
Weszli do małego przejścia między dwoma domami. Byli w połowie drogi, kiedy Hermiona przeklnęła się w myślach za wybranie drogi. Stanęła i obróciła się przodem do towarzyszy.
-Miona coś się stało? Jesteś cała blada.-zapytała Ginny.
-Nic. Zmieniłam zdanie może teleportujemy się już?
-Hermiona nie umiesz kłamać. Co się stało?
-Tam jest Josh. Ostatnio lekko się z nim pokłóciłam.
-Kogo ja widzę. Hermiona. - powiedział brunet, który wyszedł zza zakrętu ze swoją bandą.
Hermiona lekko podskoczyła gdy usłyszała głos byłego przyjaciela. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się i przywitała się.
-Widzę, że masz już nowego chłopaka i dwóch przyjaciół.
-A żebyś wiedział.
-Jestem ciekaw co zrobiłaś żeby był z tobą.
-Josh, Josh, Josh, a ty cały czas myślisz tylko o jednym. Co już żadna nie chce z tobą być? Może nareszcie przejrzały na oczy.
-Ty głupia ...
-Nie obrażaj jej - powiedzieli razem Draco i Blaise
-O. Już się boję.
-Hermionka?!
-Hej Ashley. Chętnie bym pogadała, ale wpadliśmy tylko na chwilkę i niestety musimy już iść. Chdźcie- Hermiona wzieła za rękę Dracona. Za nimi szli Ginny z Blaise'm. Gdy znaleźli się za zakrętem Miona natychmist puściła rękę Ślizgona.
-YYY. Co to było?- powiedział Malfoy.
-Sorki. Musiałam udawać przed Joshem.-oczy dziewczyny się zaszkliły.
-Ej Mionka. Zaraz wrócimy do domu i już go więcej nie zobaczysz. - próbowąła pocieszyć ją Ruda.
-Chciałabym, ale to jest raczej niemożliwe.
-Jak to?
-Bo to mój przyszły narzeczony.
-Co?? Hermiono Jean Granger o czym ja nie wiem?- powiedziała Ginevra śmiertelnie poważnym tonem.
-Długo tłumaczyć. - chciała zakończyć temat.
-My mamy dużo czasu. Prawda chłopcy - Ślizgoni odrazu przytakneli. Woleli nie zadzierać z Gryfonką, która za chwilę może ujawnić swoją drugą stronę.
-Moi rodzice są bardzo bogaci. Przez ostatnie lata bardzo się wzbogacili. Pragną, abym miała cudowne życie. Kiedy poznali rodziców Josh'a stwierdzili, że będzie on bardzo dobrym partnerem dla swojej jedynej córki. Podpisali z rodzicami Josh'a umowę. Kiedy skończę 21 lat Josh mi się oświadczy, a ja przyjmę jego oświadczyny. Po roku odbędzie się ślub. Jeśli któraś ze stron nie dotrzyma słowa będzie musiała oddać drugiej stronie 10 tysięcy funtów szterlingowych. Tak wiem powinnam się cieszyć w końcu Josh wygląda na chłopaka marzeń każdej nastolatki. Przyznaję się chodziłam z nim przez może tydzień. To było rok temu w ostatnim tygodniu wakacji. Byliśmy ze sobą piąty dzień. Zadzwonił do mnie żebym do niego przyszła. Gdy już tak byłam, chciał poczęstować mnie winem jednak odmówiłam. Wtedy po raz pierwszy chciał mnie uderzyć, ale się uchyliłam. Szybko wybiegłam z jego domu. Do końca wakacji nie wychodziłam z domu. Wino taka błahostka, a potrafi tyle zdziałać. No, ale nic będę musiała jakoś wytrzymać z tym głupkiem.
-Kogo nazywasz głupkiem? - Hermiona zobaczyła Josha.
-Oczywiście, że ciebie- powiedziała hardo dziewczyna.
-Ja cie naucze szacunku- powiedzial Josh. Zaczął iść w kierunku Hermiony. Widać było, że chciał zrobić jej krzywdę.
-Nie dość, że głupi to jeszcze brzydki. - powiedziała Ginny, którą bawiło zachowanie chłopaka. Stanęłą obok swojej przyjaciółki. Josh na chwilę przystanął. W tym momencie Hermiona wpadła na pewien powmysł.
-Coś się stało kochanie? - zapytała przesłodzonym głosem. Ślizgoni się zaśmiali.
-Ależ tak. Kiedy już będziemy razem nie pozwole ci - tu wskazal palcem na Ginny, Blaise i Draco - spotykać się z nimi.
-Uważaj, bo się ciebie posłucham. Pamiętaj, że najpierw będę musiała powiedzieć tak przy ołtarzu, a to się nigdy nie stanie. Szybciej pocałuję swojego największego wroga. - Hermiona była już lekko wkurzona. Banda Josha zaśmiała się. - 1:0 słońce. - powiedziała Miona i wysłała mu buziaka. Josh zrobił się tylko czerwony jak burak i odszedł.
-Chodźmy na Pokątną. Do rodziców pójdę kiedy indziej.
Złapali się za ręce i po chwili byli już u celu.
-Dzięki za dzisiejszy dzień, ale może on pozostac w naszej tajemnicy?-zapytała Hermiona na co reszta przytaknęła. Dziewczyny pożegnały się i po chwili były już w domu.
-Ty idź do chłopców, a ja pójdę przygotować pokój. - zarządziła Miona.
Hermiona weszła do pokoju i machnęła różdżką, a na środku pokoju pojawiło się jacuzzi. Świeczki rozstawiła na brzegach małego basenu i je zaświeciła. Kolory ścian zmieniła na czerwono-złote. Zeszła na dół i porzyczyła dwie miski. Do jednej wsypała chipsy, a do drugiej żelki. Do kubków nalała cole. Hermiona przebrała się w strój kąpielowy i założyła sukienkę. Wyszła z pokoju i zawołała Ginny. Gdy młodsza z dziewczyn wyszła z łazienki zaczęły układać rzeczy Ginny. Podczas pracy opowiadały sobie dowcipy. Gdy skończyły ściągnęły sukienki  iweszły do jacuzzi. Hermiona na środku jacuzzi wyczarowała stolik na którym położyła miski z jedzeniem oraz kubki z piciem. Ginny sprubowała fast food'u.
-Mmm jakie to pyszne.
-Haha. Pierwszy raz jeszczy chipisy, więc się nie dziwie.
-Gramy w nasza grę?
-Okej. Można mieć trzy pominięcia.
-Zaczynam. Czy kochasz Rona?
-Czy ja wiem? Sądzę, że to bardziej miłość braterska. Co czujesz do Harry'ego?
-Dotychczas myślałam, że to miłośc, ale kiedy dzisiaj pocałował mnie po raz pierwszy to nic nie czułam. A powinnam coś chyba czuć, jakies motylko albo cuś. Masz kogoś z kim chciałabyś chodzić?
-Tak. Czy oprócz Harry'ego jest ktoś jeszcze?
-Na razie? Nie. Kto Ci się podoba?
-Pomijam. Lubisz Zabiniego?
-Pomijam. Czy od tych chips'ów można przytyć?
-Tak. Haha. No nie patrz tak na mnie. Rzuciłaś się na tą miskę, że aż żal było mi cię odciągać. Co sądzisz o tym, żebym sobie ścieła włosy?
-Nie. Nigdy. Co najwyżej podciąć. Ty na serio wybaczyłać Zabiniemu?- zapytała Ginny.
- Tak. On tak właściwie nic mi nie zrobił. Czy tylko przez pocałunek z zHarry'm uważasz, że go nie kochasz?
-Pomijam. Czy podoba Ci się Malfoy?
-Pomijam. Kiedy ostatni raz widziałaś kogoś kto mógłby być stworzony dla ciebie?
-Pomijam. Dlaczego wybaczyłaś Malfoy'owi?
- Każdy zasługuje na drugą szanse. Ej! Zjadłaś już wszystkie chipsy i żelki! I juz nie mozesz pomijac. Podoba ci się Blaise?
-Troszkę. Czy Malfoy jest w twoim typie?
-Pomijam. Czy chciałabyś chodzić z Zabinim?
-Po dzisiejszym dniu -tak. Chciałabyś pocałować takiego jednego blondyna?
-Tak.. - Hermiona bardzo się zaczerwieniła. - Dobra. Koniec na dziś. Chodź idziemy spać.
Dziewczyny położyła się do łóżek. Ginny zasnęła od razu. Hermiona natomiast cały czas myślała o tym jak by to było gdyby Draco był zawsze taki jak dziś. Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza, a dziewczyna zasnęła.
Rano dziewczyny obudziła sowa, która dziobała w okno.
-Hermiona, otówrz okno ,proszeee. - powiedziała zaspana Ruda.
Miona wstała i narzuciła na siebie sukienke z wczorajszego wieczoru. Otworzyła okno. Sowa wleciała do pokoju i usiadła na ramieniu czarownicy. Brązowowłosa wzięła miskę i nalała do niej wody. Hermiona odwiązała liścik i go przeczytała, a sowa zaczęła łapczywie pić wode.
                              Weasley,
                 Chciałbym się zapytać czy masz jakieś plany na sobote. Jeśli nie to zapraszam                                    Cię, jednak nie powiem gdzie, ponieważ to niespodzianka. 
                 P.S Moja sowa powinna czekać na odpowiedź.
                                                                                       Blaise Zabini 
-Wow- wyrawło się dziewczynie. Podeszła do łóżka Ginny i włożyła list do szafki nocnej dziewczyny.
-Ginny przysłali list z Hogwartu. Piszą, że ty i twoje koleżanki nie przyjeżdżacie na rok szkolny się tam uczyć, bo nie ma miejsc. Jest jakaś wymiana albo coś. List jest w twojej szafce nocnej. - najszybciej jak tylko mogła wzięła swoje rzeczy i poszła do łazienki. W głebi wiedziała, że Ginny i Blaise'a ciągnie do siebie.

-------------------------------------------------
No więc 5 rozdział napisałam na 5 stron w wordzie. Mam nadzieję, że się podoba. Przepraszam, ze tak długo nie pisałam ale jest zajęta nauką. Jeśli chodzi o szablon. Może się nie wyświetlać. Wkrótce wszystko wróci do normy.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 4

Rozdział dedykowany dla Oli. Przeraszam, że wczoraj nie dodałam, ale mam cały czas problemy z internetem, więc rozdziały jeśli rozdział nie pojawi się w sobotę to znaczy, że nie mam dostępu do internetu.
__________________________________________________ 
Po 5 minutach do kuchni weszli bliźniacy. Gdy zobaczyli jedzenie dosłownie się na nie rzucili.
-Macie jakieś plany na jutro? - zapytał Fred gdy skończył jeść naleśnika z sosem jagodowym.
-Tak. Idziemy na Pokątną. - odpowiedział Ron.
-To idziemy z wami. - wtrącił George.
-A co ze sklepem? - zapytała Ginny.
-I tak mieliśmy jutro nie otworzyć, bo mamy w planach iść na piwo kremowe.
-Spoko. Tak samo jak my. -powiedział Harry.
-No raczej Wy. Ja z Ginny nie pijemy. Dobra Ruda idziemy. - powiedziała Hermiona.
-Okej. - odpowiedziała i dokończyła jeść.
-A gdzie idziecie? - zapytał Harry.
-Na Pokątną.
-Po co przecież jutro tam idziemy. - powiedział Ron z naleśnikiem w buzi, na co wszyscy się roześmiali.
-A takie tam babskie sprawy.- powiedziała Ginny.
-To rzeczywiście idźcie same. - powiedzieli wszyscy chłopcy razem.
I tak dziewczyny poszły się przebrać. Następnie wyszły przed dom i teleportowały się. Gdy już były na Pokątnej Hermiona złapała przyjaciółkę za rękę i pociągnęła w stronę pustej uliczki.
-Ej przecież miałyśmy iść coś kupić. - oburzyła się Ginny.
-Tam jest Malfoy i Zabini. - jednak przyjaciółka już jej nie usłyszała, ponieważ zauważyła piękną sukienkę na wystawie i po prostu tam ruszyła. Tym samym wchodząc na Pokątną, gdzie był duży ruch.
Hermiona natychmiast ruszyła za nią.
"Jeju co to?" zapytała Ginny gdy ktoś w nią uderzył.
-Czy tak trudno jest patrzeć przed siebie ?! - krzyknęła już na głos na sprawcę. W tym samym momencie Hermiona dobiegła do rudowłosej nastolatki i pomogła jej wstać. Gdy dziewczyny już wykonały swoją czynność popatrzyły na sprawcę wypadku, aż zaniemówiły.
-Przepraszam. Smok mnie zagadał - powiedział Zabini.
-Dobra, chodź Ginny. - powiedziała Hermiona.
-Auć. Moja kostka. - powiedziała Ginny gdy próbowała odejść.
-Spróbuj dojść do tego sklepu i wtedy zobaczymy co z twoją nogą.
-Nie dam rady.
-Ehm. Pomóc Ci?-zapytał przystojny nastolatek, który stał przed dziewczynami.
-Miona trzeba to gdzieś zapisać. - powiedziała Ginny.
-Ale co? - zapytała Miona nie wiedząc o co chodzi przyjaciółce.
-Ślizgon- arystokrata oferuje pomoc Gryfonce, która jest zdrajczynią krwi.- powiedziała Ginny patrząc na Blaise'a.
-Wiesz niektórzy się zmieniają. - powiedział w swojej obronie.
-Masz rację niektórzy, ale ja tu takich osób nie widzę.
-Dobra, a co mi tam. - powiedział ciemnoskóry chłopak i wziął Ginny na ręce.
-Co TY robisz?! Puszczaj mnie. - warknęła Ginny.
-Tu i teraz ? -zapytał Blaise i poluźnił uścisk.
-Nie no dobra - pisnęła rudowłosa i dla pewności złapała ślizgona za szyje.
Chłopakowi spodobała się reakcja dziewczyny, więc szedł jak najwolniej, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Gdy już weszli do sklepu Hermiona zajęła się nogą przyjaciółki i już po chwili Ruda chodziła po sklepie.
-Ginny przymierz tą sukienkę z wystawy. - zaproponowała Miona.
-Okej. - dziewczyna podeszła do sprzedawczyni i poprosiła o swój rozmiar sukienki.
Hermiona odwróciła się i ze zdziwieniem stwierdziła, że ślizgoni są nadal w sklepie.
Ginny gdy ubrała sukienkę bardzo się ucieszyła. Sukienka bardzo ładnie na niej leżała. Sukienka była wykonana z jeansu i wyglądała jakby była to osobna bluzka i spódniczka przewiązana wstążką w kwiatki.
-Woow. Ginny wyglądasz cudnie. - powiedziała Hermiona.
-Dzięki, przepraszam ile kosztuje ta sukienka?
-58 galeonów.
-Dziękuję, no nic. Może innym razem.
-Nie smuć się. Mam pomysł kupię Ci ją jako prezent. Co ty na to?
-Miona nie. Ta kasa Ci się przyda, a ja tej sukienki nie muszę mieć.
-Przepraszam. Mogłabym wziąć już sukienkę, ponieważ ten pan przy ladzie chce ją kupić. - dziewczyny musiały ze smutkiem stwierdzić, że przy kasie stoi nie kto inny, jak sam Zabini.
-Dobrze. - Ginny poszła ściągnąć sukienkę i oddała sprzedawczyni.
-Nie rozpieszczaj tak swojej dziewczyny Diable, bo się przyzwyczai.- gryfonki usłyszały głos Malfoy'a
-Chodź idziemy do marketu. - szepneła Miona.
-Gdzie? - zapytał Zabini trzymając w ręce spakowaną suknie.
-Gdzieś. Zresztą co CIEBIE to obchodzi?! - zapytała zdenerwowana Ginny.
-Diable chodź. Dziewczyny na nas czekają. - Malfoy szykował się do wyjścia jednak jego przyjaciel go powstrzymał.
-Ja do nich nie idę. Ostatnio jedna chciała mnie zjeść. Wiesz, że ona przy całowaniu się slini.- powiedział Zabini, na co dziewczyny cicho zachichotały.
-Śpieszy nam się, a wy swoimi arystokratycznymi tyłkami zasłaniacie wyjście.
-Odsłonimy się jeśli będziemy mogli z Wami iść.

----------------------------------
Przepraszam, że taki krótki. :(

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 3


-Ginny co ty na to, żeby zrobić babski wieczór?
-Oczywiście. W ogóle co to za pytanie? 
Dziewczyny szukały ogłoszenia wszędzie. Prawie. 
- Została ostatnia szafka do której nie lukałyśmy.
-Która?
-Szafka na bieliznę.- krzyknęła Miona i podbiegła do "sławnej szafki".

-Nie. Czekaj. - Ginny próbowała odwieść przyjaciółkę od tego pomysłu. Jednak ta już otwierała szafkę.
-Co my tutaj mamy? Kosmetyki... o jest nawet jakiś dziennik -lektura na potem  pomysłała Hermiona z bananem na twarzy.- Jest!
-Wiedziałam - wykrzyknęła uradowana rudowłosa.
-Ehm. Ginny tak się zastanawiam, skoro tu są takie a nie inne rzeczy, to gdzie jest bielizna?
-Pod łóżkiem - powiedziała to takim tonem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Ginny!! -krzyknęła roześmiana Hermiona z pomysłowości swojej przyjaciółki.
-Słucham - młodsza czarownica zrobiła minę niewiniątka.
-Mam pomysł. Wyjmiemy resztę rzeczy z szafki i włożymy do niej bieliznę, a właściwie ty to zrobisz. Najważniejsze dla Ciebie rzeczy możemy włożyć do jakiegoś pudełka, na które rzucimy zaklęcie, dzięki któremu nikt, oczywiście poza Tobą nie będzie widzieć Twoich skarbów. Co Ty na to?
-O, to wspaniale. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
-Pewnie nadal trzymałabyś bieliznę pod łóżkiem. Haha. Dobra to może zrobimy to przed naszym wieczorkiem?
-Okejjj.
-Znalazłyście... O matko co tu się stało?- wykrzyknęli chłopcy gdy otworzyli drzwi do pokoju dziewcząt.
-Po pierwsze nie matko tylko Ginny, nie postarzaj mnie. Po drugie co tu się stało? No nie wiem, może szukałyśmy pewnej oferty? - powiedziała Ruda z poważną miną.
-I pewnie jak zwykle nie znalazłyście? - powiedział Ron.
-Romualdzie powiedz mi w takim razem co to jest? - Hermiona pokazała Ronowi rękę, w której trzymała ofertę.
-Oferta mieszkania... a dobra zwracam honor.
-Mam nadzieję - odpowiedziały równocześnie dziewczyny.
-Co będziecie robić wieczorem? - zapytała Ginny.
-Hymmm. Myśleliśmy z Ronem o treningu.
-Przecież na wieczór zapowiadają silny wiatr.
-O to chodzi. Będziemy szkolić swoje umiejętności. W końcu nie wiadomo jaka będzie pogoda na meczu quidditcha. Wiesz Ginny, należysz do drużyny, więc... - nie dane było dokończyć Harry'emu.
-Przykro mi, ale już mam plany. Za późno -Ginny starła nieistniejącą łzę z policzka, na co Hermiona się zaśmiała.
-Idziecie z nami jutro na Pokątną? - zapytał Ron.
-No okej. A teraz wypad. Musimy tu posprzątać, bo mama może lada chwila przyjść.
Kiedy chłopcy wyszli dziewczyny wepchnęły wszystkie rzeczy pod łóżko.
-Ginny wszystko okej? - zapytała Miona widząc minę Ginny.
-Tak, ale chciałam się jutro wyspać. W końcu niedługo zaczyna się szkoła, a więc, za tym idą lekcje, zadania, szybkie wstawanie.
- To czemu się zgodziłaś na jutrzejszy wypad?
-Bo inaczej Ron zadawałby jeszcze tysiąc pytań, typy : A czemu nie? - odpowiedziała Ginny udając głos Rona.
-Haha. Słuchaj mam pomysł na poprawę twojego humoru. - powiedziała Miona, rzucając zaklęcie, aby nikt nie mógł podsłuchać jej genialnego planu. - Jutro rano jeszcze zanim chłopcy się obudzą weźmiemy dwa wiadra zimnej wody i wylejemy na Harry'ego i Rona, a potem ... - resztę powiedziała Ginny na ucho.
-Hihi. Okej, ale wiesz, że chłopcy uwielbiają takie pobudki? - Ginny podkreśliła trzeci wyraz od końca.
Posprzątały jeszcze chwilę i poszły na obiad. Usiadły na przeciwko chłopców. Po 5 minutach do kuchni weszli...
-------------
Przepraszam za taki krótki rozdział, ale internet mi co chwilę siada. No właśnie jak myślicie kto mógł wejść do kuchni?? :D
Przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam rozdziału. Następny rozdział? . Hymm nie wiem czy wstawię go w piątek, bo dzisiaj dowiedziałam się, że za kilka dni wyjeżdżam nad morze, bo mam od dzisiaj ferię. Na koniec mam nadzieję, że podoba Wam się ten rozdział.